sobota, 30 kwietnia 2016

Niebezpieczny biznes - Rozdział dwudziesty czwarty


Zamarłam.
Nie zemdlałam, ale następna rzecz, jaką pamiętam, jest to, że siedzieliśmy przy stole w kuchni. Nathan wepchnął mi do rąk kubek z kawą a przede mną postawił talerz z jedzeniem. Emma usiadła obok i objęła mnie opiekuńczo. Ja jednak patrzyłam na kawę nie wiedząc, co powinnam z nią zrobić. Byłam w kompletnym szoku.
„Zdarzył się wypadek. Leon jest w szpitalu.”
- Pij – powiedział Nathan. - Albo jedz. Albo najlepiej jedno i drugie.
Posłusznie upiłam jeden łyk, ale nie odezwałam się ani słowem. Wszyscy patrzyli na mnie z niepokojem. Dobrze wiedziałam, jak się muszą czuć. Wiedzieli, że trzeba powiedzieć mi prawdę, ale nikt nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności. Dlatego też cierpliwie czekałam, aż ktoś zabierze głos.
Znowu byłam wyprana z wszelkich uczuć. Może już zawsze tak będzie.
- No więc... - odezwał się w końcu Seba, a ja spojrzałam na niego wyczekująco. Wziął głęboki wdech i zaczął od nowa. - Plan był bardzo prosty. Leon był tak wściekły na mafię, że kiedy tylko Grayben dostarczył brakujący towar, od razu zadzwonił do Borge'a żeby cię wykupić. Wrzeszczał na niego tak głośno, że cały dom się trząsł. To było we wtorek, tuż po twoim porwaniu – kiwnęłam głową na znak, że się orientuję. - Wyjechaliśmy godzinę wcześniej, ja, Leon i Rob. Ale... nie poszło tak łatwo, jak się spodziewaliśmy.
Ku mojemu zaskoczeniu i przerażeniu, zobaczyłam w jego oczach łzy. On sam zdziwił się tak bardzo, że bez słowa wyleciał z kuchni i pobiegł na piętro. Przez sekundę siedzieliśmy bez ruchu, ale zaraz potem Adrian wstał i ruszył za chłopakiem.
Seba nigdy się nie załamywał. Zawsze był najsilniejszy psychicznie z nas wszystkich i był w stanie każdego podnieść na duchu. Teraz na własne oczy zobaczyłam, jak się złamał. Ja również zaczęłam płakać i obiecałam sobie, że jak tylko usłyszę tę historię do końca, to do niego pójdę.
- Jechaliśmy waszym bmw – podjął Rob. Głos trochę mu się trząsł, ale, zważywszy na okoliczności, trzymał się całkiem nieźle. - Trzymaliśmy się nawet przepisów. Ale kiedy przejeżdżaliśmy przez to skrzyżowanie za miastem, które zawsze jest puste... z lewej, z pełną szybkością, wjechał w nas jakiś van. Uderzył prosto w kierowcę. W Leona właśnie.
Teraz już nie tylko ja ryczałam. Greta chowała twarz w koszuli Roba, Emma tuliła mnie i jednocześnie wycierała twarz w chusteczkę. Z drugiej strony obejmował ją Michał. Nathan z kolei siedział po mojej prawej i grzebał w moim talerzu. Z całej siły starał się być twardy.
Naprawdę było źle.
- Ja i Seba wyszliśmy z tego praktycznie bez szwanku. Momentalnie wyskoczyłem z auta do tego pajaca z vana, ale nie szło się z nim dogadać. Był... kompletnie pijany. Zanim zdążyłem go sprać, odjechał.
- Mam nadzieję, że zabił się gdzieś po drodze – mruknął Nathan.
- Seba siedział przy Leonie. Bardzo szybko się ogarnął wtedy. Kiedy do nich dołączyłem, już dzwonił na pogotowie. Leon z początku był nieprzytomny, ale kiedy Seba skończył rozmawiać, na chwilę złapał z nami kontakt. Powiedział tylko: „Weźcie towar, mój telefon i dokumenty. Muszę być kompletnie... anonimowy. Niech Seba wyjmie kartę z telefonu i gdzieś wyrzuci.” Potem znowu zemdlał. Zrobiliśmy wszystko co kazał i zaczekaliśmy na karetkę. Dowiedzieliśmy się tylko, do którego szpitala go zabierają. Podaliśmy zmyślone nazwiska i Leonowi też daliśmy inną tożsamość. Lewe dokumenty są już gotowe.
- W jakim on jest stanie? - zapytałam słabo. - Tylko proszę, powiedzcie szczerze.
Zapadła cisza.
- W ciężkim – odparł w końcu Rob. - Lekarze robią wszystko, co się da. Powiedzieli nam też, że parę minut i mogłoby już być za późno na jakikolwiek ratunek. Mówią też, że to prawdziwy cud.
- To dlaczego Seba tak zareagował? Przecież jest bohaterem. Chyba wszyscy jesteśmy mu wdzięczni, nie mylę się?
- Tak, Lore, jesteśmy – odezwała się Emma, tak cicho, że ledwie ją słyszałam. - Ale chłopaki nie pojechali już po ciebie tego dnia. Byli kompletnie zszokowani, jak zresztą my wszyscy. Wrócili więc do domu, na piechotę, bo samochód też nie nadawał się do niczego.
- Kiedy potem po niego wróciliśmy, już i tak go nie było – napomknął Michał.
- Seba w głębi serca musi się o wszystko obwiniać – wyjaśnił Nathan. - Mimo że nie miał innego wyjścia i zachował się najlepiej jak mógł.
Chciałam momentalnie pobiec do przyjaciela, podziękować mu za wszystko, co zrobił i powiedzieć mu, że nie ma prawa się o nic obwiniać. Ale Rob już mówił dalej, więc musiałam się powstrzymać.
- W domu zdaliśmy wszystkim relację z ostatnich wydarzeń. Nie mieliśmy pojęcia, co z Leonem. Ani co teraz będzie z tobą . Kiedy tylko trochę ochłonęliśmy, zaczęliśmy przekopywać telefon Leona w poszukiwaniu numeru do Borge'a. Usunął jednak całą historię połączeń, nie było go też w kontaktach. W końcu znaleźliśmy go zaszyfrowanego w notatkach. Trochę czasu zajęło nam łamanie hasła, ale... w końcu się udało. Od razu zadzwoniliśmy do Borge'a i pojechaliśmy po ciebie. I jesteś – odetchnął głęboko i spojrzał na mnie z ulgą, ale też krańcowym wyczerpaniem. Przeleciałam po twarzach wszystkich przyjaciół. Okazało się, że wszyscy wyglądają tak samo.
- Czy wy w ogóle... spaliście coś ostatnio? - zapytałam, ocierając w końcu łzy i starając się wziąć w garść. Chwilę milczeli, patrząc po sobie. Właśnie niemo decydowali, czy warto mnie okłamać. Widząc moją minę, szybko zrezygnowali.
- Niewiele – przyznał Nathan.
- W takim razie proszę – powiedziałam, modląc się w duchu, żeby mój głos przynajmniej wydawał się zdecydowany – idźcie się trochę przespać. Już z powrotem jestem z wami, zupełnie bezpieczna. Leon też jest bezpieczny i pod właściwą opieką. Również chciałby, żebyście odpoczęli – nie wydawali się przekonani, więc dodałam – nie opowiem wam nic, co działo się ze mną przez ostatnie dni, jeśli nie pójdziecie teraz spać. Nie powiem wam ani słowa.
Dopiero wtedy powoli podnieśli się od stołu i wolnym krokiem, niczym stado zombie, udali się do swoich pokoi. Musieli być naprawdę padnięci, skoro tak łatwo poszło. Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje – mój brat leżał w szpitalu, w bardzo ciężkim stanie. Moi przyjaciele byli kompletnie wycieńczeni, bo cały czas mnie szukali. Jeszcze dzisiaj rano musiałam rozstać się z chłopakiem, na którym tak bardzo mi zależy. A mimo to nie czułam kompletnie nic. Miałam potrzebę działania, posprzątania po sobie. I jeszcze coś – wyrzuty sumienia. Doskonale wiedziałam, jak czuł się Seba.
Przypomniawszy sobie o nim, w tempie lecącego pocisku pognałam na górę. Stanęłam przed pokojem i usłyszałam z niego głos Roba. "No tak, przecież oni mieszkają razem", pomyślałam.
- Lora kazała nam wszystkim odpocząć. Myślę, że większość już śpi.
- Mnie nie do spania – mruknął Seba w odpowiedzi. Było mi go tak strasznie szkoda. Zapukałam więc i nie czekając na zaproszenie, wpakowałam się do środka. Adriana tam nie było. Pewnie też już chrapał.
- Wobec tego chodź ze mną na dół – zaproponowałam, patrząc na przyjaciela. - Napijemy się czegoś.
Po chwili siedzieliśmy na dole, sącząc kawę z ogromnych kubków. Nie wiedziałam, czy Seba w ogóle ostatnio coś jadł, więc oddałam mu swoje śniadanie. Dopiero kiedy z talerza znikło wszystko, zaczęłam mówić.
- Wiesz, ja też czuję się beznadziejnie. Niby nie mogłam postąpić inaczej, a jednak mam wrażenie że to wszystko – Leon, wy, nawet bmw – że to wszystko moja wina.
- Przecież doskonale wiesz, że to nieprawda – zaoponował chłopak.
- Dokładnie tak jak ty – popatrzył na mnie bez zrozumienia, więc kontynuowałam – ty też wiesz, że nie mogłeś inaczej. Zrobiłeś wszystko, co było w twojej mocy i byłeś jak zawsze genialny. To dzięki tobie Leon żyje – złapałam go za ramię i spojrzałam mu prosto w oczy, tak jak wcześniej Grecie. – Dla mnie zawsze byłeś i będziesz bohaterem. Chciałabym cię widzieć takiego jak wcześniej. Teraz, gdy znów jesteśmy wszyscy razem, na pewno damy sobie radę.
Przez chwilę patrzył na mnie w milczeniu, analizując każde słowo. W końcu podniósł rękę i również ścisnął moje ramię.
- Dobrze, że wróciłaś.

***
Loverance

2 komentarze:

  1. Hej, hej ! Przeczytałam już dawno, ale miałam problem z komputerem i nie skomentowałam (jak zostawiłaś u mnie ostatnio komentarz to mi się przypomniało :D). Super opowiadanie. Głownie czytam typowe romansidła, a tu troszkę coś innego. Aż sama nie wierzę, że się tak wciągnęłam ^_^. Masz super wyobraźnię. Czekam na następny ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję! :) Taki komentarz jest dla mnie wielką motywacją :D Pozdrawiam ;)

      Usuń