Nie wiem jak długo siedziałam tak bez ruchu przy stole, z
tym cholernym kubkiem kawy w rękach. Nie miałam pojęcia, co powinnam myśleć,
ale jakaś część mojego umysłu uparcie powtarzała mi, co Kacper chciał mi
przekazać.
On się zwyczajnie pożegnał. Ale nie na dzień, dwa, czy
tydzień. Pożegnał się na zawsze.
Choć z drugiej strony obiecał, że się skontaktuje.
Co nadal nie znaczy, że wróci.
W każdym razie, kiedy do domu wszedł Leon, ja dalej
siedziałam z tą kawą. Była kompletnie zimna.
- Lora! Wróciłem! – krzyknął od progu, ale nie miałam siły
żeby do niego pójść. Czekałam aż sam przyjdzie. I tak jak się spodziewałam, po
chwili stanął w drzwiach.
- Siemanko – powiedziałam ochryple.
- Co ci się stało? – spytał, patrząc na mnie z niepokojem. –
Czemu masz taką minę?
- Niezupełnie wiem o
co chodzi – oznajmiłam nieco idiotycznie.
- Ja tym bardziej – odrzekł Leon. – Jak nie weźmiesz się w
garść, nie będę mógł ci pomóc.
- Brzmi to całkiem sensownie.
- Ej, chyba już wiem. Naćpałaś się.
- NIEPRAWDA! BZDURA! NIE MASZ POJĘCIA! – wrzasnęłam nagle.
Kiedy brat zmusił mnie do rozmowy nie mogłam już dłużej panować nad sprzecznymi
emocjami. Chciałam wszystko wykrzyczeć.
- Przestań się drzeć! – odparł Leon tylko nieco podniesionym
głosem. Zawsze brakowało mi jego opanowania. Usiadł obok mnie i chwycił za
ramię. – No już młoda. Powiedz, co się stało.
- Najpierw zadam ci pytanie. Czy Kacper wspominał ci o
czymś… dziwnym? Nie dał ci do zrozumienia, że coś się dzieje? Albo, no nie
wiem… że coś mu grozi?
- Nie przypominam sobie nic takiego – powiedział po chwili
namysłu. – Czemu pytasz? Mówił ci o czymś?
- Wczoraj, po tym jak wyszliśmy, zauważyłam, że chyba coś
ukrywa. Kiedy myślał, że nie patrzę, wyraźnie dał po sobie znać, że ma jakiś
problem. No i dzisiaj… odebrał mnie ze szkoły, potem przyjechaliśmy tutaj,
mieliśmy trochę posiedzieć, ale ktoś do niego zadzwonił… gadali ze dwadzieścia
minut, w sumie to się kłócili. Potem on wyleciał z domu mówiąc tylko, że się
skontaktuje… ale nie wie, kiedy. Mam złe przeczucia. Chociaż całkiem możliwe,
że przesadzam.
- Nie nie, masz rację – mruknął Leon, kiedy skończyłam
mówić. – Dziwię się, że nic mi nie powiedział. Zdawało mi się, że mamy dobre
relacje. A to wygląda, jakby miał jakiś duży problem.
- W naszej branży każdy problem jest duży – odrzekłam.
- No ale może się też okazać, że jednak przesadzamy. Może
niepotrzebnie się martwimy.
- Obyś miał rację.
- Mam pewien pomysł, żeby to sprawdzić. Po prostu zwołamy
spotkanie… pojutrze. To będzie sobota. Miałby czas przyjść. A poza tym żadnych
małych problemów nie rozwiązuje się tyle czasu. Zobaczymy, czy przyjdzie.
- Tylko nie mów mu, że wiesz coś ode mnie.
- No pewnie że nie powiem.
Zrobiłam świeżą kawę, po czym poszłam na górę do siebie.
Ciągle myślałam o Kacprze i martwiłam się o niego. Było mi też przykro, że nie
chciał mi nic powiedzieć. Prawda jest taka, że problemy nie biorą się z dnia na
dzień. Musiał się w coś wpakować już wcześniej. I nie powiedział mi. Nikomu nie
powiedział. Czyżby wcale nam nie ufał?
W przypływie rozumu zdecydowałam się sama do niego napisać.
Długo siedziałam nad pustym polem tekstowym, aż w końcu wystukałam:
„Pamiętaj, żeby do mnie napisać.
Masz mi wszystko wytłumaczyć. Proszę. Obiecałeś.” Zabrzmiało to strasznie
płaczliwie, ale przecież dokładnie tak się czułam. Wysłałam.
Długo czekałam na odpowiedź, ale wciąż
nie nadchodziła. Zaczęłam zajmować się innymi rzeczami, odrabiałam lekcje,
czytałam książkę, przejrzałam internet, wykąpałam się. Ale wiadomość nie
nadeszła. Już wtedy byłam niemal pewna, że nie przesadzam. Kacper zawsze
odpisywał niemal od razu, nigdy nie kazał zbyt długo czekać. Ale tym razem
kazał.
Koło dziesiątej wieczorem ktoś
delikatnie zapukał do drzwi. Nie wiem, czemu pomyślałam że to Kacper. W każdym
razie moje serce zabiło szybciej i pozwoliłam wejść.
- Mogę? To tylko ja… - do pokoju
wszedł Leon i uśmiechnął się smutno, kiedy zobaczył, jak się zawiodłam. – Wiem,
że nie mnie się spodziewasz. Chciałem tylko zapytać… Kacper się nie odzywał,
prawda?
W sumie to nie zapytał, po jego
minie widziałam, że dobrze zna odpowiedź.
- Prawda. Nawet napisałam do
niego, ale nie odpisał. Wysłałam to ponad trzy godziny temu.
- No tak – westchnął mój brat. –
Ale nie trać nadziei. Przecież to nic nie znaczy, że raz nie odpisał.
- Nic nie znaczy…
- Może połóż się dziś wcześniej.
To był mega męczący dzień. Jutro muszę roznieść kilka przesyłek i chciałbym,
żebyś mi pomogła.
- Spoczko. Może masz rację z tym
pójściem spać.
- No pewnie że mam rację. Jak
zwykle – mrugnął do mnie. – To dobranoc. Może jutro będzie lepiej.
- Może. Dobranoc.
***
Dzięki za 300 wyświetleń! Wiem, że dla niektórych może wydawać się, że to mało, ale dla mnie to duży sukces :)
Loverance
Zachodzę w głowę co może być problemem Kacpra. To smutne, że nikomu nic nie mówi. Masz bardzo fajny styl :) Czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńWszystko wkrótce się wyjaśni ;) Dziękuję :)
Usuń