Do końca dnia nie robiliśmy nic ciekawego. Zaplanowaliśmy
tylko jutrzejszą robotę – chłopaki mieli iść wszyscy razem, obowiązkowo z
bronią, spotkać się z Graybenem na mieście (na wszelki wypadek, żeby nie
zbliżał się do domu i nie poznał naszej lokalizacji), pierwsze zlecenie
załatwić razem, żeby wybadać, czy sytuacja jest bezpieczna, a potem podzielić
się na dwójki i dostarczyć towar całej reszcie. No i na koniec spotkać się w
umówionym miejscu i wrócić. Ja, Emma i Greta miałyśmy zostać w domu, gdyby
okazało się, że to jakiś podstęp. Grecie bardzo się to nie podobało, ale Leon
był nieugięty, podobnie zresztą jak Rob.
Znowu wszyscy poszli spać dość wcześnie, ale nie ja. Chyba
jednak działo się ze mną coś złego. Postanowiłam dokładnie obejrzeć cały nasz
dom, więc wybrałam się na obchód. Na piętrze wszyscy już spali, a nie
znajdowało się tam nic oprócz naszych sypialni i łazienki, wobec czego zeszłam
na dół. Idąc po schodach usłyszałam, że chyba nie tylko ja jeszcze się nie
położyłam. Z pokoju Leona i Nathana sączyło się słabe światło, a kiedy stanęłam
koło drzwi wyłapałam fragment ich rozmowy.
- Nie wiem czy to dobry pomysł zostawiać dziewczyny same –
to był Nathan. – Jeśli faktycznie miałoby się stać coś złego, to chyba ktoś
powinien z nimi zostać.
„Kurczę. Kompletnie o tym nie pomyślałam.”
- W ogóle o tym nie pomyślałem – odrzekł Leon, a ja uśmiechnęłam się pod
nosem. Widać, że jesteśmy rodzeństwem. – Ale czy ja wiem? Nikt nie ma pojęcia o
naszym położeniu. Nikt nas nie śledził, ani podczas przeprowadzki, ani podczas
zakupów. Specjalnie zwróciłem na to uwagę.
„On chyba dba o wszystko”
- No może i racja…
- A skoro tak, to pewnie spodziewają się nas wszystkich tam
na mieście. Dwudziestu zleceń nie zrealizuje jedna osoba. One będą bezpieczne
tutaj. A my w szóstkę damy sobie radę.
- A może to jednak zwyczajna dobra passa – powiedział
Nathan. – Może po prostu zarobimy kupę szmalu i wrócimy spokojnie do domu. Być
może wszyscy już oszaleliśmy.
- Oby tak było.
- Oby… - szepnęłam i rozejrzałam się. Na lewo znajdowała się
kuchnia i wyjście na zewnątrz, natomiast na prawo schody prowadzące w miejsce,
którego jeszcze nie zwiedzałam, ale Leon wcześniej tam był i mówił, że to
zwyczajna piwnica. Ciekawe, co miał na myśli mówiąc „zwyczajna”. Bardzo chciałam
to sprawdzić.
No i cóż.
Za ciężkimi drzwiami znajdowała się graciarnia. Typowa dla
piwnic. Pełno zakurzonych rzeczy poustawianych jedno na drugie.
Nawet nie wyobrażacie sobie mojego szczęścia w tamtej
chwili. Musicie wiedzieć, że wprost uwielbiam takie miejsca, pełne
najróżniejszych rzeczy i kompletnie nie wiadomo, co się tam znajdzie. Nikt się
już o to nie upomni. Dom przecież jest nasz.
Na ścianie zauważyłam włącznik, więc zapaliłam światło –
gołą żarówkę przyczepioną do sufitu. Wiele mi to nie dało, ale zawsze coś.
Zaczęłam przeglądać najbliżej stojący stos i chociaż nie znalazłam akurat w nim
nic ciekawego (stare rachunki, rozliczenia, itp.) to w ogóle mnie to nie
zraziło. Pomyślałam jedynie, że mogłabym zrobić tu porządek i powyrzucać te
niepotrzebne już papiery. Na pewno jednak nie teraz.
W kolejnych stosach znalazłam mnóstwo książek, zarówno
przedwojennych jak i zupełnie nowych, co wydało mi się nieco dziwne. Jak stary
jest ten dom? No i kto mieszkał tu ostatnio, skoro zostawił tyle nowych
książek? Czemu wyprowadził się, zostawiając wszystko jak stało? To było
podejrzane.
Może i zastanawiałabym się nad tym dłużej, gdyby nie to, że
moją uwagę przykuło coś stojącego przy ścianie, przykrytego pokaźnych rozmiarów
płachtą, którą oczywiście natychmiast zdjęłam, a w następnej chwili upuściłam,
otwierając usta z zaskoczenia.
Pianino. Czarne jak noc, błyszczące pianino.
Usiadłam na krześle przyglądając się mu i zapaliłam
niewielką lampkę ustawioną obok. Snop białego światła padł na klawisze. Kusiło
mnie żeby zagrać, ale było już po północy, a ja nie chciałam, żeby ktoś mnie
usłyszał. Coś mnie jednak tknęło i uważniej przyjrzałam się drzwiom, a kiedy do
nich podeszłam, zorientowałam się, że są dźwiękoszczelne. Zamknęłam je i
wróciłam do pianina.
Ostatnio grałam chyba ze dwa lata temu i nawet nie byłam
pewna, czy jeszcze to potrafię. Pomyślałam, że może nawet nie jest nastrojone,
ale było, i to idealnie. Kiedy ktoś je stroił? Chyba bardzo niedawno. Nie zastanawiałam
się nad tym. W większy niepokój wprawiło mnie to, że już nie pamiętałam dobrze,
jak się gra i być może to dziwne, ale sprawiło mi to wielki smutek. Wówczas
zauważyłam jednak że obok instrumentu leżał gruby zeszyt, pełen nut, a na
pierwszej stronie widniał tytuł, który kiedyś znałam aż za dobrze. Kiedy tylko uderzyłam w klawisze, przekonałam się, że nadal
pamiętam.
Muzyka zawsze wyzwalała ze mnie wszystko, co przez cały czas
udawało mi się blokować gdzieś w głębi serca i nie ukrywam, że był to jeden z
powodów, dla których przestałam grać. Zwyczajnie bałam się tego, że w takich
chwilach widać prawdziwą mnie. Ale teraz było mi wszystko jedno. I tak jak
zawsze, poczułam, że coś we mnie pęka. Zalała mnie fala strachu o siebie i o
przyjaciół, tęsknota za Kacprem i najszczerszy ból po jego stracie. Poczułam
się samotna, mimo że wokół mnie byli ludzie, których kochałam. Dotarło do mnie,
w jakim są niebezpieczeństwie. I w jakim ja sama jestem niebezpieczeństwie.
Dokładnie to wtedy czułam, choć wcześniej nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Jak tylko skończyłam grać, z moich oczu potoczyły się łzy. Z jednej strony
pożałowałam, że pozwoliłam temu wszystkiemu wyjść ze mnie, ale z drugiej
poczułam bezgraniczną ulgę. Nie mam pojęcia, czemu nie grałam od tak dawna.
Przecież tylko dzięki muzyce udawało mi się odkryć, co chowam w sobie. Kiedy
tylko to zrozumiałam, obiecałam sobie, że już nigdy o tym nie zapomnę. I
właśnie z tą myślą wróciłam na górę, do łóżka. Usnęłam niemal natychmiast.
Piękny rozdział. Aż się wzruszyłam :')
OdpowiedzUsuńNo i...ciekawi mnie, do kogo należał wcześniej ten dom. Ale na odpowiedź muszę poczekwć do czasu pojawienia się kolejnego rozdziału.
Niech wena będzie z tobą! ;D
Dzięki wielkie :D
UsuńMalutki spoiler - na tą odpowiedź musisz poczekać trochę dłużej ;)