- Przepraszam - odparł po jakiejś
minucie, ocierając łzy śmiechu z oczu i krew z rany, która
popękała. Zwykle się nie czerwienię, ale teraz byłam pewna, że
cała krew z mojego ciała znajdowała się w twarzy. Dosłownie
paliła mi skórę.
- Nie, to ja przepraszam –
powiedziałam, patrząc w drugą stronę. – Idiotyczne pytanie. No
pewnie, że się już nie spotkamy.
Na chwilę zapadła martwa cisza.
- Jesteś tego taka pewna – odezwał
się w końcu. Z jego głosu zniknęła cała wesołość. Mimo to
nie odwróciłam się.
- Nie byłabym, gdybyś mnie nie
wyśmiał.
- Nie wyśmiałem cię!
- Wcale! – powiedziałam znacznie
głośniej, niż zamierzałam, ale traciłam nad sobą panowanie.
Było mi niewiarygodnie głupio i jednocześnie przykro. Czułam się
tak chyba pierwszy raz w życiu. Nie polecam nikomu.
Ale nagle poczułam jego rękę na
swojej. Zawahałam się.
- No przestań – usłyszałam cichy
głos. – Nie obrażaj się. Naprawdę nie chciałem się z ciebie
śmiać. Po prostu… to chyba przez tą twoją niepewność –
zaśmiał się jeszcze raz, znacznie krócej – pierwszy raz
zobaczyłem w tobie taką nieśmiałość. Nie sądziłem, że to
możliwe.
- Niemożliwe staje się możliwe –
odparłam siląc się na ironiczny ton, ale byłam świadoma, że mi
nie wyszło. A ponieważ nie puszczał mojej dłoni, zdecydowałam
się w końcu odwrócić.
- I jeszcze jedno. Wbrew temu, czego
jesteś taka pewna – dodał, uśmiechając się uroczo – ja
uważam, że się jeszcze spotkamy. I to nieraz.
Patrząc na ten
uśmiech, poczułam nagle coś bardzo intensywnego. Jakby zapełniła
się we mnie jakaś dziura, o której istnieniu nie miałam pojęcia.
Nie wiedziałam, co to jest, mogłam tylko podejrzewać. To nie było
jednak takie uczucie jak to, którym darzyłam Kacpra. To było coś
znacznie mocniejszego, być może również dojrzalszego. Pomimo tak
krótkiego czasu i braku pewności co do jego uczuć do mnie. Coś
się we mnie zmieniło.
Siedzieliśmy w milczeniu, trzymając
się za ręce. Żadnych zbędnych słów. Byłam pewna, że Royce
wkrótce i tak nie wytrzyma i przerwie tą ciszę. Nie myliłam się.
- Jak mnie wkurza ta krata – warknął
patrząc na metalowe pręty. – Normalni ludzie nie muszą ze sobą
gadać przez kraty.
- No cóż, jak widać, my nie jesteśmy
normalnymi ludźmi – odparłam. Słońce chyliło się już ku
zachodowi i podobnie jak rano, zaczęło świecić prosto na nas.
Przyniosłam sobie poduszkę i położyłam się na ziemi. Royce
zrobił to samo po drugiej stronie. Co prawda nie miał poduszki, ale
wyraźnie mu to nie przeszkadzało. Byłam bardzo szczęśliwa.
Przyjeżdżając tu nie spodziewałam się nawet części tego, co
mnie spotkało. Życie potrafi być bardzo nieprzewidywalne.
Teraz, kiedy już byłam pewna, że nie
widzę Royce’a ostatni raz w życiu, nie mogłam się doczekać,
aż Borge zadzwoni do nas z wiadomością, że mogę wracać do domu.
Tęskniłam za całą ekipą i każdym z osobna. Nie mogłam się
doczekać, aż opowiem Emmie i Grecie, kogo poznałam. Nie mogłam
się doczekać obiadu zrobionego przez Nathana. Nie mogłam się
doczekać kolejnej sprzeczki chłopaków. Tęskniłam za wszystkim,
co zawsze robiliśmy wspólnie.
Ale mijało coraz więcej czasu. Minuta
toczyła się za minutą, zmieniając się w kwadranse. Wkrótce
potem wybiła godzina.
- Trochę… trochę długo nie dzwoni
– szepnęłam niepewnie, nie spuszczając wzroku z drzwi.
- Nie martw się. To w końcu godziny
szczytu – odparł Royce. – Na pewno obydwoje utknęli w korkach i
wszystko się opóźniło – mimo że mówił sensownie, słyszałam
w jego głosie ledwo słyszalne zwątpienie.
W napięciu spędziłam kolejne pół
godziny, wstając z ziemi i rozpoczynając spacer po celi. Obeszłam
wszystko dokładnie, przyjrzałam się każdej rzeczy i każdemu
skrawkowi sufitu. Przysiadłam na chwilę na łóżku, ale prawie
natychmiast wstałam.
- Lore, uspokój się – powiedział
nagle chłopak. – Usiądź. Zaraz ktoś po ciebie przyjdzie…
Ledwo skończył mówić, drzwi się
otworzyły i ktoś wszedł do środka. Royce wstał, a ja w mgnieniu
oka znalazłam się obok niego. Osobą która weszła okazał się…
Borge. Zabrakło mi słów, więc tylko patrzyłam na niego
ponaglająco, czekając na wyjaśnienia. Chwilę milczał, jego twarz
nie wyrażała żadnych emocji. Dopiero kiedy się odezwał,
usłyszałam coś na kształt smutku.
- Wybacz, nie mam pojęcia co się
stało. Leon nie przyjechał.
***
BANG!!! Nie martwcie się, zaskoczę Was jeszcze nieraz :) Oczekujcie kolejnych części ;)
Loverance
Leonowi chyba musiało się coś stać. Nie wierzę żeby wszystko ją tak nagle zostawili. A co do Royce to mnie nie rozczarował :) czekam
OdpowiedzUsuńSuper, nowy rozdział już wkrótce :)
UsuńMam nadzieję, że Leon uknuł jakiś spisek i odbije Lore z rąk mafii. Nie wierzę, że mógł zostawić siostrę :)
OdpowiedzUsuńWszystko się okaże :)
Usuń