niedziela, 6 marca 2016

Niebezpieczny biznes - Rozdział czternasty


- Cholera. Ona już tak śpi trzecią godzinę. Co ty jej przytknąłeś???
- Co cię obchodzi. Zresztą bez obaw, właśnie wstaje – łapczywie zrobiłam wdech, jakbym dotychczas wcale nie oddychała, choć wiedziałam, że na pewno tak nie było. Potem złapał mnie atak kaszlu.  Na koniec powoli otworzyłam oczy.
Znajdowałam się w pomieszczeniu do złudzenia przypominającym niewielki salon. Jasnoszare ściany pokryto mnóstwem zdjęć i plakatów. Pośrodku pokoju stał duży ciemnobrązowy stół z krzesłami o tym samym kolorze. Ja siedziałam na podłodze, oparta o ścianę. Przy stole siedziało paru mężczyzn, zapewne członków mafii. Rozpoznałam tylko Borge’a. Mimo makabrycznego bólu głowy szybko przypomniałam sobie wszystko, co się wydarzyło.
- Hej księżniczko – odezwał się szef gangu patrząc na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. – Przez dwa dni z nami pomieszkasz. Cieszysz się?
- Szaleńczo – wymamrotałam, a wszyscy siedzący przy stole się zaśmiali. Mnie jednak nie było do śmiechu. – Jak nas znaleźliście? Gdzie jestem? Czy reszta jest bezpieczna?
- Spokojnie. Wszyscy są zdrowi – odparł Borge. – Gdzie dokładnie jesteśmy, na pewno się nie dowiesz, ale to jedna z naszych siedzib. Czujesz ten zaszczyt, co nie?
- A jak nas…
- Podziękuj swojemu byłemu – zauważył, że nie rozumiem, więc dodał – wygadał gdzie mieszkałaś z bratem. Śledziliśmy was podczas przeprowadzki.
Poprzysięgłam sobie, że kiedy już mnie wypuszczą, zakatrupię go gołymi rękami.
- Masz jeszcze jakieś pytania?
- Czemu jesteś taki miły? – wypaliłam pierwsze co mi przyszło do głowy. Mafia znowu zaczęła się śmiać i nawet po twarzy Borge’a przemknął cień uśmiechu.
- Zasadniczo nic do was nie mam. Ale nie dam się oszukiwać. Kiedy tylko twoi kumple oddadzą brakujący towar, wypuszczę cię i zapomnimy o sprawie.
- A jeśli… by tak…
- Nie oddali? – zaśmiał się ochryple i spojrzał na towarzyszy. – Zastanowimy się.
Ponieważ już nic więcej nie mówiłam, wszyscy siedzący przy stole kolejno wstali, a dwóch stojących najbliżej pomogło mi wstać. Uznałam że walka nie ma sensu, więc dałam się poprowadzić na korytarz, a następnie do jakiegoś pokoju, który – ku mojemu zdziwieniu i przerażeniu – zamiast drzwi miał wstawioną solidną kratę. Wepchnięto mnie tam i zamknięto na masywną kłódkę.
- Cholera!!!! – wrzasnęłam i spojrzałam na Borge’a wściekle. – Co to ma być?? Czuję się jakbyś mnie zamknął w pierdlu!!!
- A gdzie indziej miałem cię zamknąć?!  W piwnicy??? – spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem i stanął tuż przy kracie. Znacznie nade mną górował. W głowie mi huczało, czułam się wyczerpana. Nie miałam siły się z nim kłócić. Przysiadłam na ziemi ze wzrokiem wbitym w ziemię i usłyszałam, że gangster przykuca po drugiej stronie. – No sorry no. Wiem, że jesteś mimowolną ofiarą. Nic ci nie zrobię. Wpadnę później.
Byłam naprawdę zaskoczona jego niemal opiekuńczym zachowaniem i tym, że przypominał mi Leona. Uznałam, że muszę o tym później pomyśleć. Wzięłam głęboki wdech i wstałam. Popatrzył na mnie z czymś na kształt troski ukrytej pod szczelną maską lodu, po czym nagle odwrócił się do stojącego za nim chłopaka.
- Zostaniesz z nią – szepnął stanowczo. Ten drugi skinął głową, choć nie wiem jak dokładnie zareagował, bo twarz miał szczelnie okrytą kapturem. Borge szybko wyszedł zamykając za sobą drzwi i zostawiając nas samych.
Zignorowałam swojego ochroniarza i zlustrowałam swoją celę. Właściwie nie znajdowało się w niej nic, prócz stolika, krzesła i łóżka, a także drzwi, za którymi była malutka łazienka.
Położyłam się na łóżku i zapatrzyłam w sufit. Głowa bolała mnie już mniej, ale czułam potworne zmęczenie, choć nie wiedziałam właściwie czemu. Czekały mnie dwa dni gapienia się w ściany. A kto wie, może więcej… szybko odrzuciłam tę myśl, bo byłam pewna, że Leon mnie nie zostawi na pastwę mafii. Za dwa dni wrócę do domu. Pomyślałam też, że w sumie mam dużo szczęścia. Borge nie był bezwzględnym kryminalistą, nie zrobił mi krzywdy i chyba nawet trochę mnie żałował. Stanowczo mogło być znacznie gorzej.
Nagle przypomniałam sobie, że nie jestem tu zupełnie sama. Usiadłam na łóżku i przyjrzałam się  ochroniarzowi bez twarzy. Figura wyraźnie wskazywała, że to chłopak, ale nie mogłam ocenić ile ma lat lub jak wygląda. Siedział wzdłuż kraty oparty o ścianę, pogrążony w myślach. Chwilę tak mu się przyglądałam nie chcąc przerywać ciszy, aż w końcu zrobił to za mnie:
- Będziesz się tak gapić, czy zamierzasz się odezwać?
- Kto powiedział, że chcę z tobą gadać – mruknęłam mu na to. Podświadomie spodziewałam się, że skoro Borge jest miły to i on pewnie jest. Ale cóż. W końcu to mafia.


***
Zaczynamy drugi akt ;) Mam nadzieję że się spodoba. Komentujcie :)
Loverance

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Nie spodziewałam się po szefie mafii takiego zachowania. Wydaje się całkiem miły. Ciekawi mnie, jak dalej potoczy się akcja.
    Weny C:

    OdpowiedzUsuń