wtorek, 1 marca 2016

Niebezpieczny biznes - Rozdział trzynasty


- Lora, wstawaj.
Otworzyłam powoli oczy i popatrzyłam na stojącą nade mną Emmę.
- Coś się stało?
- Nic konkretnego.
- No to czemu mnie budzisz? Późno poszłam spać – ziewnęłam na całe gardło i chciałam się odwrócić na drugi bok, ale Emma mnie przytrzymała.
- Trudno, Lore. Wstawaj, Nathan robi śniadanie. Idę budzić Roba, życz mi szczęścia – tuż po tych słowach wyszła z pokoju, więc nawet nie zdążyłam nic odpowiedzieć. Ubrałam się i zeszłam na dół, gdzie byli już Leon, Nathan, Adrian, Michał i Greta. Zegar wskazywał parę minut po dziewiątej.
- Siemanko – powiedział Leon na mój widok i podał mi parujący kubek. – Na pewno chcesz kawy.
- Dzięki – siadłam na swoim miejscu pod oknem i popatrzyłam kolejno na przyjaciół. Moje mentalne rozstrojenie od nocy na szczęście minęło i czułam się całkiem nieźle. Atmosfera była jednak napięta. Na wszystkich twarzach widziałam skrywaną niepewność. Siedząca obok mnie Greta uśmiechnęła się niemrawo.
- Jak tam? Widzę, że się nie wyspałaś.
- Masz rację. Nie mogłam usnąć – odrzekłam.
- Taa, ja miałam tak samo. Chociaż wiem, że jak zwykle przesadzamy.
- Dokładnie.
Przez całe śniadanie prowadziliśmy podobne rozmowy, kompletnie niepodobne do tych które toczyliśmy zazwyczaj. Miałam wrażenie, że nerwy latają w powietrzu i przenoszą się z jednej osoby na drugą. Nawet Rob, który wkrótce pojawił się razem z Sebą, nie próbował rozładować tego napięcia. Po jedzeniu chłopaki zaczęli się przygotowywać, ładować broń i chować ją w wewnętrznych kieszeniach. Podeszłam do Leona.
- Może nie idźcie – szepnęłam nie patrząc na niego, ale on tylko westchnął ciężko i podniósł mi głowę tak, żebym musiała na niego spojrzeć. Ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam w jego oczach iskierki rozbawienia.
- Martwisz się o mnie? – zapytał. – Nie wierzysz w umiejętności swojego brata? Nawet nie wiesz, jak mnie uraziłaś.
- To nie tak, wierzę w swojego brata. Tylko… no sama nie wiem.
 - Nie wiesz, bo w głębi serca czujesz że ten strach jest bezsensowny.
- Naprawdę wcale się nie boisz?
- Nic a nic – odparł uśmiechając się już z pełnym przekonaniem, a po chwili zaczął się śmiać w ten specyficzny zaraźliwy sposób, tak że zaczęłam się śmiać razem z nim.  Reszta patrzyła na nas zdezorientowana.
- Już kompletnie oszaleli – powiedział Rob kręcąc głową.
Kiedy w końcu udało nam się uspokoić, brat uściskał mnie mocno i szepnął mi do ucha:
- Proszę, nie martw się. Wrócimy jak zawsze.
- Nie wątpię w to.
Chłopcy wyszli, a ja, Emma i Greta zostałyśmy same. Leonowi udało się trwale poprawić mój nastrój, więc uśmiechałam się do dziewczyn, tak że i one wkrótce porzuciły smutne miny. Żeby nie myśleć o tym, co dzieje się z resztą naszej paczki, postanowiłyśmy zrobić ciasteczka. Rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się tak, jakby nic się nie działo, a chłopaki mieli zaraz przyjść ze swoich pokoi i pożreć wszystko za jednym zamachem.
- Nigdy bym nie pomyślała, że aż tak się ze sobą zżyjemy – powiedziałam nagle. – Nie wiem co by było, gdybym was nie poznała.
- Pewnie wszystko byłoby inaczej – odrzekła Emma. – Każde z nas żyłoby w inny sposób, możliwe że bez przyjaciół i zastanawiałoby się, czemu życie jest takie nudne.
- Nie ma sensu nad tym rozmyślać, skoro tak nie jest – ucięła Greta. – Jesteśmy szczęśliwi, bogaci, wspaniali, i nie ma co do tego wątpliwości.
Jakąś godzinę po wyjściu chłopaków rozległo się mocne pukanie do drzwi. Nasze śmiechy momentalnie ucichły i popatrzyłyśmy po sobie zaskoczone.
- Przecież Leon ma klucze – szepnęła Emma. – O co do…
Nie udało jej się dokończyć, bo zza drzwi dobiegł nas zimny, obcy głos.
- No co robisz debilu?! Lepiej się odsuń.
Wystrzał. Kopnięcie w drzwi. Kroki w korytarzu. Spojrzałam na dziewczyny i drżącą ręką wyciągnęłam z kieszeni swój pistolet. One zrobiły to samo.
Po chwili w drzwiach stanęło pięciu wysokich, muskularnych facetów, ubranych w całości na czarno. Jeden z nich trzymał w wytatuowanych dłoniach pistolet.
- Hej, dziewczynki – powiedział uśmiechając się szeroko. – Lepiej spuśćcie broń, to obiecuję, że żadnej z was nic się nie stanie.
Jego twarz była znajoma. Wielokrotnie widziałam na ulicy i w telewizji plakaty z informacją, że jest poszukiwany. Dowodził gangiem razem z dwójką innych mężczyzn, których w tej chwili z nim nie było.
- Nie wierzę, że pofatygował się do nas sam Borge – usłyszałam głos Grety. Mówiła głośno, bez cienia strachu, co dodało mi odwagi.  – Co was tu sprowadza? Wpadliście na ciasteczka?
- Niezupełnie. Ale skoro już pieczecie, to czemu nie – stojący za nim mężczyźni zaśmiali się krótko i również wyciągnęli broń. Nie wiedziałam już, w kogo celować. – Spotkaliśmy waszych chłopców na mieście. No dobra, tak serio to nie był przypadek. Same rozumiecie, nie podoba nam się, w jaki sposób nas oszukaliście.
- To nie był nasz pomysł – wypaliłam. – Faktycznie, jeden z nas to zrobił, ale bez naszej wiedzy. A teraz zniknął.
- Tak, Leon już mi to tłumaczył.
- Czy wy…ich…?
- Spokojnie, nic im nie jest. Zważywszy na zaistniałą sytuację… może dam wam jeszcze jedną szansę. Znajcie moją łaskę. O ile opuścicie tą broń.
- Lore. Greta. – szepnęła do nas Emma ledwo słyszalnie. – Opuśćcie. On nas zabije jak tego nie zrobimy – po czym rzuciła broń na podłogę, a my poszłyśmy w jej ślady.
- Pięknie. Sprawa jest prosta. Oddajecie nam towar z małą nadstawką. Leon już sam wie, ile to ma być. A my zostawiamy was w spokoju.
- Nie możemy o tym same decydować – oznajmiła Emma.
- Leon też nie był przekonany. Daję wam dwa dni. A tymczasem jakaś zapłata się nam należy.
Delikatnie skinął głową i w tym momencie trzech mężczyzn stojących za nim ruszyło w naszą stronę. Nie miałyśmy jak się bronić, wszystko stało się zbyt szybko. I uwierzcie, naprawdę nie spodziewałam się, że przyłożą mi jakąś cuchnącą szmatę do ust. Szybko traciłam siły.

- Nic nie poruszy Leona bardziej, niż utrata ukochanej siostrzyczki – usłyszałam jeszcze, po czym osunęłam się na ziemię.

***
Bardzo mi się podoba ten rozdział :)) Mam nadzieję, że i Wam przypadnie do gustu ;) Następny pojawi się w niedzielę, oczekujcie ;) 
Loverance

2 komentarze:

  1. Coś czułam, że tak będzie! Wciąż nie mogę zrozumieć jak Kacper mógł im coś takiego zrobić. Muszę przyznać że akcja nieźle się rozkręca :) czekam na kolejny rozdział XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kacper skusił się na bogactwo, nie zastanawiając się nad możliwymi skutkami. Oznacza to ni mniej ni więcej tyle, że nie był wart swoich przyjaciół i Lory. Trzeba to po prostu przyjąć do wiadomości, tak jak oni ;)
      Dzięki za komentarz i pozdrawiam :D

      Usuń