piątek, 3 czerwca 2016

Czy istnieją jeszcze dobrzy ludzie?

Siemanko Wam wszystkim <3


Po przerwie przychodzę do Was z nietypowym postem, a mianowicie - z opisem dzisiejszego koncertu, na którym byłam z przyjaciółkami. Był to koncert charytatywny, zorganizowany dla chłopaka z naszej szkoły. Zacznę od początku.
Jakiś czas temu, pewnemu drugoklasiście z naszego liceum wydarzył się poważny wypadek na snowboardzie. Nie będę się wdawać w szczegóły, istotne jest, że wskutek tego zdarzenia ten chłopak trafił na wózek inwalidzki. A jako że nasz kraj funduje tylko początkowy etap rehabilitacji, potrzebne były dodatkowe pieniądze, które całą szkołą postanowiliśmy zebrać.
Organizowaliśmy standardową zbiórkę pieniędzy, otwarto konto bankowe, na które można było przelać hajs na jego leczenie, a jakiś czas temu dowiedzieliśmy się o koncercie, który odbył się właśnie dziś, zaledwie parę godzin temu.
Być może jestem zbyt sentymentalna, ale kilka razy łza się w oku zakręciła.
Przede wszystkim, frekwencja - zjawili się uczniowie szkoły, nauczyciele, nasze rodziny i znajomi. Wystąpiło kilku wykonawców, być może nie tak sławnych jak na przykład Lady Pank czy Maroon 5, ale nie ustępujących im w talencie. Bawiliśmy się razem naprawdę świetnie.
Wszyscy wiedzieliśmy, że pod koniec imprezy ma wystąpić tajemniczy zespół, o którym nikt nic nie wiedział. Nazwa "Kokosowy baton" nic nam nie mówiła, wywoływała nasz śmiech, może nawet kpinę. Okazało się jednak, że bardzo się myliliśmy - zamiast jakiegoś nędznego, niszowego disco-polo, na scenę wyszli... nasi nauczyciele. Przywitaliśmy ich gromkimi brawami, które pod koniec występu zmieniły się w istną burzę oklasków i krzyków. Nauczyciele przygotowali własną kompozycję, kilku z nich grało na gitarach (nie mieli podkładu na płycie, wszystko na żywo), a zaśpiewali... perfekcyjnie. No byliśmy w szoku. Kto by pomyślał, że ludzie, których na co dzień widzi się za biurkiem, potrafią przygotować show, które zachwyci wszystkich.
I tak Wam jeszcze na koniec powiem, co ja w tym wszystkim widzę.
Wspaniałe jest to, że w trudnej sytuacji wszyscy spinamy poślady i potrafimy zrobić dla siebie coś dobrego.
Niby świat jest taki nieczuły. Nie wyciągamy do siebie nawzajem pomocnej dłoni. Jesteśmy zapatrzeni w czubek własnego nosa, który wystawiamy pod obłoki. To nie jest prawda. Oczywiście, bywamy samolubni, nieczuli, zwyczajnie chamscy. Ja też miałam "przyjemność" spotkać takich ludzi i patrzeć na takie sytuacje. Jednak teraz znalazłam się w miejscu, które sprawia, że odzyskuję wiarę w świat. Okazuje się, że ludzie potrafią być dla siebie bezinteresownie dobrzy, cieszyć się z tego, co mają, a jak mają troszkę więcej, to dzielą się tym z innymi. Nie jest z nami tak źle, jak się o tym słyszy.
I mam nadzieję, że tym postem choć odrobinkę podbuduję też Waszą wiarę w świat. Rozglądnijcie się wokół siebie, bo być może obok Was też właśnie dzieje się coś dobrego. ;)
Standardowo, bez ładu i składu, ale z głębi serca,
Loverance




2 komentarze:

  1. Wow, jestem naprawdę pod wrażeniem! :) nigdy nie miałam okazji uczestniczyć w takim koncercie. Właśnie odzyskałam wiarę w ludzkość :D (prawdopodobnie za niedługo znów ją stracę). Nie mogę się doczekać kolejnych postów !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, mam w planach odbudowywać ją co jakiś czas :D Dzięki i pozdrawiam! ;)

      Usuń