piątek, 15 stycznia 2016

Niebezpieczny biznes - Rozdział czwarty


Następny dzień w szkole to było po prostu oczekiwanie na koniec lekcji. Nie mogłam się skupić na niczym konkretnym.  Chyba ludzie to zauważyli, bo znowu, tak jak na początku, szeptali patrząc na mnie z niemym zainteresowaniem. Chciało mi się z nich śmiać. Nie mieli o mnie zielonego pojęcia. Aż strach pomyśleć, jakie scenariusze sobie wymyślili.
Kiedy tylko zadzwonił ostatni dzwonek, w tempie karabinu zebrałam swoje rzeczy i zbiegłam po schodach. Dopiero w szatni się opanowałam. Jeśli pierwsza wyjdę, to nikt nie zobaczy widowiska, które przygotowaliśmy. Wyjęłam telefon i napisałam do Kacpra.
„Jesteś?”
„Owszem. Czekam przed wejściem ;)” odpisał machinalnie, a po chwili dostałam nowy sms: „Jakieś laski się na mnie gapią”
„Hehe zaraz będę”
Wolnym krokiem wyszłam ze szkoły i momentalnie zobaczyłam Kacpra. Nie wiem jak to możliwe, ale wyglądał jeszcze bardziej imponująco niż zwykle. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w jego kierunku. Niedaleko motocykla zatrzymała się grupka dziewczyn z równoległej klasy. Szeptały między sobą wyraźnie zachwycone chłopakiem. Jednak kiedy pomachał do mnie, ich miny wyraźnie zrzedły. Udałam, że ich nie widzę.
- Hej skarbie – powiedział do mnie Kacper, kiedy już podeszłam do niego.
- No siemka – uśmiechnęłam się szeroko i pocałowaliśmy się. – Twój plan chyba działa – dodałam po chwili.  – Wszyscy się na nas gapią. Zmywajmy się stąd.
- Tak szybko? – udał, że jest zawiedziony, ale podał mi kask i wyruszyliśmy jak tylko go założyłam.
Cel osiągnięty. Chyba do końca życia będą już o tym rozmawiać.
Niedługo potem byliśmy już w moim domu. Nastawiłam wodę na kawę i usiadłam obok Kacpra na kuchennym blacie. Uśmiechał się zwycięsko.
- Informuję cię, że raczej narobiłeś mi kłopotów niż sprawiłeś pożytku – powiedziałam żartobliwym tonem. – Będą o nas gadać Bóg wie ile. Szczególnie dziewczyny.
- To zwykła zazdrość. Teraz to ty jesteś krok przed nimi.
- Skoro tak sądzisz.
Już miał mi odpowiedzieć, ale w tej chwili zadzwonił jego telefon. Kiedy zerknął na wyświetlacz, nagle spoważniał i szybko wstał.
- Wybacz. Muszę odebrać.
Po czym wyszedł na korytarz przyciszonym tonem rozmawiając z tym kimś. Uznałam, że podsłuchiwanie nie ma sensu, bo i tak wszystko mi wyjaśni kiedy tylko skończy. Czekałam cierpliwie.
Rozmowa przedłużała się, minęło dziesięć minut, potem piętnaście. Z upływem czasu głos Kacpra stawał się coraz ostrzejszy, a on sam wyraźnie coraz bardziej zdenerwowany.
- ZAMKNIJ SIĘ!!! – ryknął nagle, a ja aż podskoczyłam na swoim krześle. Szybko się jednak opamiętał i znowu mówił szeptem, coraz szybciej. W końcu skończył rozmawiać.
- Sorry, Lora, ale muszę się zbierać. Muszę się z kimś spotkać – nie patrząc na mnie, chwycił kurtkę i dopił kawę. Miał zamiar przelotnie na mnie spojrzeć, ale zwolnił na chwilę, widząc mój wyraz twarzy. – Hej, uspokój się. Wszystko jest ok.
- Nie brzmisz przekonująco – odrzekłam słabo. – Powiedz, na pewno wszystko ok? Nie kłamiesz? Kto to w ogóle był? Czemu się kłóciliście?
- Za dużo pytań – podniósł ręce w geście kapitulacji. – Nie mam teraz czasu na wyjaśnienia.
- A kiedy będziesz miał?
- …. Nie wiem – powiedział po chwili milczenia. – Skontaktuję się z tobą. Obiecuję. Na sto procent. Ale teraz muszę iść – po czym wybiegł, nie mówiąc nic więcej. Parę sekund później usłyszałam, jak odjeżdża.

***
Loverance


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz